Wojnowo – Ukta - Iznota – Mikołajki – Łuknajno – Chmielewo – Tuchlin – Orzysz – Ełk
Nie chcę jechać główną szosą. Z Ukty piaszczystą, leśną drogą przez Iznotę dojeżdżam do Mikołajek. Krótki spacer ulicą Kajki i promenadą wzdłuż jeziora Mikołajskiego. Podsłuchuję przewodnika, który opowiada niemieckiej grupie legendę o Królu Sielaw - wielkiej rybie w koronie uwiecznionej w herbie miasta. Przez wymarłą wioskę Łuknajno, leżącą w otulinie największego w Europie ścisłego rezerwatu łabędzia niemego, koszmarną kamienistą drogą (gubię licznik kilometrów) docieram do Chmielewa. Tu nadrabiam stracony czas (asfaltówka!). W Orzyszu sprawdzam, czy jest pociąg do Ełku. Odchodzi za dwie godziny. Nie opłaca się czekać – zostało jakieś 32 km. W Bartoszach (5 km przed Ełkiem) warto zatrzymać się na chwilę i zajrzeć na cmentarz żołnierzy niemieckich z I i II wojny światowej, poległych na Warmii i Mazurach. Na pięciohektarowym placu zwanym „Golgotą Prus Wschodnich” spoczywa ok. 7 tysięcy żołnierzy. Dzisiaj było uroczyste otwarcie cmentarza
i w mieście roi się od Niemców. Zajęli wszystkie hotele i pensjonaty. Kwater agroturystycznych brak. Znajduję miejsce w hotelu robotniczym Zodiak. To nic, że w restauracji na dole wesele. Jest za to wanna! A w Radiu Białystok cerkiewne śpiewy, do których mam słabość.