Wizbor to bard rosyjski, mniej znany niż Wysocki, Okudżawa czy Rosenbaum, ale równie dobry. Wizbora usłyszałam pierszy raz w Dambaju, u Huseina w kuchni. Husein to miejscowy "Indiejec". Tak mówi o nim Edik. Pochodzi ze Swanetii, czyli krainy po drugiej stronie kaukaskich wierszyn, a w Dambaju zarządza małym pensjonatem. Otóż pensjonat ten zajęła na kilka dni kilkunastoosobowa grupa narciarzy rosyjskich, miłośników pieśni autorskiej, dobrego wina, rosyjskiej mocnej gorzałki i nielichego koniaku. Towarzyszyłam im, jadłam z ich tariełek ich jedzenie, piłam z ich kubeczków ich napoje. Siedziałam z nimi po nocach słuchając śpiewu, gitarowych dźwięków. I wtedy Wania zapytał, czy znam Wizbora. Nie znałam, więc zaśpiewał....
Теберда, Теберда, голубая вода,
Серебристый напев над водой.
Теберда, Теберда, я хотел бы всегда
Жить в горах над твоею волной.
Серебрей серебра там бурунная рать
По ущелью бурлит, не смолкая,
Там в туманной дали бастионом стоит
Синеватая Белалакая.
Z okna kuchni "U Husejna" widać Bielalakaję (Pasiastą skałę), najpiękniejszą "szczytę" okolicy. Każdego dnia inną, otuloną szalem z mgieł, zasłoniętą chmurami, iskrzącą się swym kwarcem w słońcu. Uwielbiam przychodzić do pustej kuchni rano, robić sobie herbatę, siadać w oknie i patrzyć na nią. Po tym jak wygląda Bielalakaja można odczytać pogodę.