Następnego dnia jadę z Nikołajem i Zazą do „fortecy Boga” – miasta skalnego Uplistcyche, kilka kilometrów od Gori. Miasto, jak głosi legenda zbudowali niewolnicy w XVI-XV wieku p.n.e., a zasiedlone zostało w IV-III wieku p.n.e. Było strategiczną fortecą królów kartlijskich aż do zniszczenia przez Mongołów. Zachowały się sala tronowa, teatr, pogańska świątynia, groby, apteka, cerkiew z XII wieku, piwnice winne. Zabytek tej klasy, co syryjska Petra – w Gruzji są trzy takie skalne miasta: Uplistcyche, Dawid Geredża i Wardzja. Wardzja pochodzi z XII wieku. Zbudowała ją królowa Tamara. Trzynastopiętrowy system pieczar i cel mógł pomieścić pięćdziesiąt tysięcy ludzi. W XVI wieku, podczas najazdu irańskiego szacha puszczono z dymem bibliotekę z rękopisami, dlatego mało jest źródeł o życiu tamtejszej ludności i mnichów. Po dziś dzień funkcjonuje tam klasztor i w niektórych skalnych celach mieszkają mnisi.
Potem odprowadzają mnie do marszrutki i jadę do Mtschety – pierwszej stolicy Gruzji. W 330 roku święta Nino, która chrystianizowała wschodnią Gruzję (zachodnią zaś święty Mateusz – ten od ewangelii - nad Morzem Czarnym, w twierdzy Gonio znajduje się jego grób), wzniosła tu drewnianą kaplicę i nazwała Sweti Cchoweli – drzewo życia. W 1010 roku katolikos zbudował na jej miejscu największą wówczas katedrę w Gruzji. Architektem był Konstanty Arsakidze, któremu król obciął potem rękę, żeby niczego równie pięknego już więcej nie zbudował. Katedra oparła się nawet Tamerlanowi. Wierzy się, że przechowywana jest tu szata Jezusa. W I wieku n.e. przywiózł ją do Mtschety Eliasz, pokazał siostrze Sydonii, która dotknąwszy szaty znieruchomiała śmiertelnie. Trudno było z jej rąk wyjąć szatę, więc je razem pogrzebano pod podłogą katedry.
Nad Sweti Cchoweli góruje inny stary monastyr - Dżwari (krzyż) – z VI wieku, stoi wysoko na skale, patrzy na dolinę Kury i Aragwy, na Sweti Cchoweli. W czasach pogańskich była tu grecka świątynia Afrodyty.
Nie mogę znaleźć szlaku prowadzącego do Dżwari i decyduję się na ryzykowny marsz na przełaj. Zaczyna lać deszcz i nim docieram do kościoła jestem kompletnie przemoczona i podrapana. Widok ze szczytu i tęcza, która niespodziewanie rozkwitła wynagradzają jednak trudy wspinaczki. Do kościoła wlatuje para białych gołębi. Dla mnie symbole. W Gruzji, na każdym kroku jest bardzo symbolicznie.