Grudzińskie nabożeństwa mają cos z ulicznego zamieszania - ludzie wychodzą, przychodzą, rozmawiają - i jednocześnie głębokiego misterium - nigdzie nie widziałam tak skupionych na modlitwie twarzy, zastygłych w rozmodleniu.
Półmrok rozświetlają chude, woskowe świeczki, które wszyscy trzymają w rękach i które potem zostawią zagrzebane w drobnym piasku specjalnych świeczników. I te śpiewy chóralne, które od zawsze przyprawiają mnie o dreszcze.
Cerkwie gruzińskie mają nieduży, w porównaniu z rosyjskimi, ikonostas - tylko jeden rząd kilku zaledwie ikon. W Gruzji nie było ikonoklazmu (kultu ikon).
Achałcycheńska cerkiew stoi na wzgórzu - żaden wyjątek. W górzystej Gruzji większość cerkwi i monastyrów stoi wysoko w górach, jakby z dala od ludzkiej wrzawy, codziennej krzątaniny, od wielkiego świata, wyświechtanych fraz, masowej rozrywki i pustych gestów. „Im droga trudniejsza, tym wiara silniejsza” – cytuje gruzińskie przysłowie Helena.
Ciekawe, czy nasi górale też mają takie przysłowie? Muszę kiedyś zapytać. Na razie postanawiam, że będę obserwować, czy Polacy żegnają się na widok kościoła, jak to czynią wszyscy Gruzini na widok cerkwi.
Do męskiego monastyru w Czule jechaliśmy UAZ-em trzy godziny, do Safary dwie. UAZ-em to znaczy, że żaden samochód osobowy, autobus, marszrutka tam nie dojadą, a tylko radziecka wojskowa terenówka rodem z Ulianowska da radę. W takich właśnie górskich, położonych na uboczu klasztorach, jak Czule, Safara, Zarzma zachowały się przepiękne freski i ikony. W Zarzmie sympatyczny mnich otwiera nam kryptę z czaszkami mnichów, bierze jedną do ręki i objaśnia, skąd wzięły się szwy w kształcie krzyża na kościach czaszki. To cud, bo te szwy pojawiały się w momencie wyświęcenia diakona na księdza - tłumaczy.
Są też szczątki ludzkie z X wieku, które nie uległy rozkładowi – tak zwane nietlennyje moszczi – turystom pokazuje się tylko nogi do łydek. Głowy nie można zobaczyć. Na cmentarzach Kaukazu występują grunty sprzyjające naturalnej mumifikacji. Takie kości naturalnie zmumifikowane uważane były powszechnie za święte. Pytam Helenę, dlaczego nie pokazuje się twarzy. Biskup nie dał pozwolenia. Ale dlaczego? Mogę snuć tylko domysły. To tabu, sacrum.
W Czule dostaję od Heleny bransoletkę religijną na rękę z ukrytymi w niej psalmami Dawida. Wielu pobożnych Gruzinów nosi takie same. Jeden ma mnie chronić przed grzechem, a drugi jest dziękczynny.