Naczelnik OWIRU (biura meldunkowego) przychodzi, kiedy chce. Najczęściej w porze obiadowej. Wychodzi w porze urzędowania. Bez naczelnika nie będzie pieczątki w paszporcie. Bez pieczątki będą problemy na granicy i podczas przypadkowych kontroli policyjnych.
Naczelnik stacji kolejowej, podobnie jak naczelnik OWIRU, każe czekać na siebie dwa dni. Bez jego autografu nie można wydostać się z Kirgizji. Świstek papieru, na którym wpisuje datę i trasę wyjazdu, kosztuje 50 somów (ok. 1 dolara). Odpuszcza, kiedy blefuję, że jestem żurnalista.
Naczelnika łatwo poznać. Biała koszula, wystający ze spodni brzuch, u pasa kluczyki od zachodniego auta. „Bierut w karman, to ich stać i na BM” - objaśnia z goryczą w głosie Maksat, mój kirgiski przewodnik.