'Kiedy zachodziło właśnie gorące, wiosenne słońce, na Patriarszych Prudach zjawiło się dwóch obywateli..", tak zaczyna się powieść Michaiła Bułhakowa "Mistrz i Małgorzata", która od wielu lat nieustannie rozgrzewa moją wyobraźnię. Obywatele ci, siedzacy na ławeczce w cieniu lip rozprawiali o Jezusie Chrystusie, a ściślej redaktor miesięcznika literackiego, Michał Aleksandrowicz Berlioz dowodził młodemu poecie Iwanowi Nikołajewiczowi Ponyriowowi, iż Jezusa nie ma i nigdy nie było. Co się stało potem z Berliozem i Ponyriowem, tego nie zdradzę.
Spacerując po jesiennej Moskwie, wielokrotnie przychodziłam nad staw w okolicach Sadowej, Małej Bronnej, siadałam na ławeczce - może na tej samej - w oczekiwaniu na tajemniczego osobnika w szarym berecie, z laską z czarną raczką w kształcie głowy pudla i jego psotną świtę. A może i na samego Mistrza. Wydawało mi sie, że widzę Małgorzatę z rozwianym włosem i naręczem niepokojąco żółtych kwiatów. Nad stawem przechadzali sie jednak tylko zwykli Moskwiczanie, spadały do wody złote liście z drzew okalających staw, dzieci karmiły łabędzie.
Nie działo się nic tajemniczego, wiec podnosiłam się z ławki i szłam szukać kolejnych miejsc opisanych przez Michaiła Afanasiewicza. Mieszkanie nr 50 przy Sadowej 302 a, gdzie rezydowała diabelska świta Wolanda, gdzie odbywał się doroczny bal u szatana bylo tuż za rogiem. W kamienicy przy Balszoj Sadowej 10 mieszkał sam Mistrz Bułhakow.
"W 1989 klatka schodowa była pokryta rysunkami Azazella i Behemota i Małgorzaty i Wolanda. Ktoś napisał Woland przyjeżdzaj! Ratuj! Strasznie się dużo drani w Moskwie namnożyło. W 1996 klatkę pomalowano na szaro"*. Jesienią 2004 roku, na parterze mieścił się restaran-bar Teatron, serwujący europejską kuchnię i kawiarnia sieci Haiz.
Małgorzata mieszkała z mężem w willi z ogrodem przy jednej z uliczek w pobliżu Arbatu, a Mistrz wygrawszy 100 tysięcy rubli, rzucił żonę i pracę w muzeum i wynajął suterenę w zaułku arbackim. Tylko w którym? Nadaremie szukam, przemierzając Arbat wzdłuż
i wszerz. Gdzieś w okolicach Twerskiej - najbardziej dziś ekskluzywnej ulicy Moskwy - spotkali się wreszcie po raz pierwszy.
Na Worobiowych Górach, z których roztacza się przepiękny widok na Moskwę, Woland, Korowiow, Behemot, Mistrz i Małgorzata w czarnych podróżnych plaszczach, na czarnych rumakach rzucali ostatnie spojrzenie na stolicę. Na zawsze opuszczali miasto, w którym nie zaznali spokoju. Dziś na Worobiowych Górach przechadzają się studenci Uniwersytetu Łomonosowa, turyści kupujący matrioszki, starocie a' la socrealizm, posążki Ilicza Lenina, handlarze grają w szachy a nowożency przychodzą wypić szampana. Czy ktoś z nich w grzmotach jesiennej burzy usłyszy gwizd Korowiowa, od którego woda w rzece zawrzała, a ziemia popękala aż do samej rzeki?
Stamtąd niedaleko na cmentarz Nowodziewiczy (takie Powązki moskiewskie) przytulony do monastyru o tej samej nazwie. Bułkhakow spoczywa tu wraz z trzecią, ostatnią żoną Eleną. Czarna, prosta tabliczka: Pisarz Michał Afanasiewicz Bułhakow, 1891-1940.
Kilka czerwonych goździków i złotych jesiennych liści w nieładzie.
* fragment pochodzi z książki Janusza Głowackiego " Z głowy"