Nadżib podbił moje serce od pierwszego spojrzenia, podobnie jak Mudżib, jego kumpel z ulicy. Dreptali za mną wołając „Mister-one-dolar”. Dla nich byłam mister, bo skąd mieli wiedzieć , że do kobiety mówi się miss, a one dolar po prostu oznacza, że mam im tyle dać. Dla mnie tyle co nic, a dla nich pięć chlebów 'nan' albo trzy placki buloni. Większość żebrzących albo handlujących ulicznych dzieciaków w Kabulu zna kilkanaście fraz po angielsku a nawet rosyjsku, w końcu najwięcej mogą wyciągnąć od „białych”, ale moje urwisy nie znały nic a nic z wyjątkiem Mister-one-dolar i bodyguard. Nie dawałam dolara za bycie moim bodyguardem z Chicken na Flower street i Shahre-nau, co trwało około 10 minut, ale kupowałam od nich paczkę miętowych gum do żucia za 10 afgani.
Nadżib ma piękne, ciemne oczy, uśmiechają się, ale wyziera z nich powaga, melancholia i smutek ale także wciąż jeszcze niewinność, dziecięca wrażliwość. Mudżib ma przerwę między zębami na górze i nie ma dwójki po prawej stronie. Wypadła czy stracił w bójce? Całkiem możliwe, bo to urwis, ma to wypisane na twarzy. Zawadiackie, prowokacyjne spojrzenie spode łba. Ale słodki urwis. Niewiele ma już z niewinności dziecka, już wie że świat stoi na oszustwie i pieniądzach. Jego już nie nabierzesz. To on cię naciągnie i być może sumienie go nie ruszy. Ciężki byt i wojna usprawiedliwiają wszystko. Chochlik igra w rozbrajających, zielono-brązowych oczach.
Dzieci to jeszcze, a w oczach taka dorosłość! Nie biegają za piłką, nie bawią się z rówieśnikami po lekcjach, nie grają w gry komputerowe (choć to pewnie i dobrze), nie robią tego, co każdy szczęśliwy europejski chłopiec, nie mają beztroskiego i bezstresowego dzieciństwa, za to muszą przynieść pieniądze do domu, kilkaset afgani każdego dnia, jak dorosły mąż, ojciec, mężczyzna. Może tylko puszczają latawce, bo to robi każdy mały Afgańczyk, jeśli go stać. Nie wiem tego wszystkiego, bo nie byłam pilną uczennica dari i nigdy nie zabierałam ze sobą tłumacza w piątki na Chicken. I bardzo żałuję. Nie wiem, gdzie mieszkają, ile mają sióstr i braci, ale pewnie dużo bo dlaczego mieliby odbiegać od afgańskiego standardu, kim są ich rodzice, może mają tylko matkę albo ojca narkomana i same siostry i dlatego muszą pracować. Może mają siedem lat, a może nie. Wyglądają na siedem, bo są drobni i delikatni, mówią że trzynaście, ale w Afganistanie zazwyczaj dzieci nie wiedzą kiedy się urodziły. Rodzice i państwo nie przykładają do tego większej wagi.
Tego dnia, kiedy zdobyli moje serce, Nadżib miał zaschniętą krew w dziurce nosa i rozmazaną w kilku miejscach na twarzy. Koszule w kratkę i kurtkę dżinsową. W listopadzie w Kabulu jest jeszcze ciepło. Mudżib szarą bluzę z kapturem naciągniętym na głowę, niemiłosiernie brudną.
Obaj mieli zniszczone ręce, twardą skórę. Czuła się jak skóra nosorożca. To od mrozu. Nie mieli rękawiczek, afgańskie dzieci nie chodzą w rękawiczkach bo je nie stać, większość nie chodzi też w skarpetach. Nadżib miał zniszczone trzewiki, na pewno po starszym bracie, brudne i znoszone. Mudżib zielone gumiaki.
Może szczególnie im się nudziło tego dnia, albo mieli mało klientów, więc dali się namówić na sesję zdjęciową. Nadżib na tle chust, Nadżib-Uśmiechnięty, Nadżib-Świdrujące spojrzenie, Mudżib-Łypiący zawadiacko, Mudżib-Rozchichotany, Mudżib-Sztywny, Nadżib i Mudżib ramię w ramię. Sami wybierali tło i pozy. I za każdym razem podbiegali zobaczyć jak wypadli na cyfrowym wyświetlaczu. Znów byli dziećmi i byli szczęśliwi.
Nie było ich w ostatni mój piątek na Chicken, mimo że się umówiliśmy. Obiecałam że przyjdę i przyniosę ubrania i zdjęcia. Obiecywałam już wcześniej, w grudniu przed Świętami Ofiarowania i zawsze zapominałam. Nie byłam pewna, czy chodzi o ubrania. Pokazywali na swoją koszulę i mówili kalae, więc pomyślałam, że chcą nowe ciuchy. W święta muzułmanie obdarowują się nawzajem i dają coś biednym i sąsiadom, na pewno mięso ale czy ubrania? Nawet tego nie wiem.
Nadzib-ra mesznosen? Było w ten dzień na Chicken wielu innych małych handlarzy, których zapytałam, czy znają chłopca ze zdjęcia. Jeden z nich pobiegł nawet na sąsiednią Flower street, by tam sprawdzić. Diga dżoj, w innym miejscu są pewnie. Tyle zrozumiałam z jego wyjaśnień. Tylko w jakim?