"Welcome Polanda Wadi Rum, Jordan!" nuci kilka razy na dzień Salam - starszy Beduin, który gościom obozu "Zachód słońca" umila czas grą na instrumencie i śpiewem. Jest bardzo uprzejmy, obserwuje bacznie. Jeśli kończy ci się herbata w szklance, zaraz nalewa, jeśli ziewniesz przynosi poduszkę, drższysz z zmina, przynosi koc. Pierwszy na nogach rano, ostatni idzie spać wieczorem. Uczy nas słów pustynnych: ramal to piach, gamar to księżyc. R jest zawsze twarde, wibrujące.
Wadi Rum to najsłynniesza pustynia Jordanii, nietypowa, mieniąca się kolarami - czarny, szary, czerwony, pomarańczowy, biały, żółty. Piach i skały, wydmy, trawa, jaszczurki.
Najsłyniejsza więc droga. Trzy dni miksu: jeep, wielbłąd i treking plus posiłki kosztuje nas po negocjacjach 65 euro od osoby, tylko dlatego że kolega Audi z Petry to kolega Mahomeda, właściciela Sunset camp.
cdn...