Pojawili się, jak zawsze spod ziemi, umorusani chłopcy z akcesoriami do czyszczenia butów: jedną szczotką, brudną szmatką i dwoma rodzajami pasty – czarną i brązową. Podeszli może bardziej z ciekawości, niż z chęci zarobku, bo nie od razu wyciągnęli swój sprzęt z plecaczka.
Tego dnia, kiedy postanowiłam zbadać jeden z nielicznych parków miejskich w dość ekskluzywnej dzielnicy Wazir Akbar Khan, miałam przy sobie tłumacza. Omar i Baszir byli…hmm, Omar był wujkiem dla Baszira. Ojciec Baszira i on to rodzeni bracia, mimo tak ogromniej różnicy wieku. Chłopcy chodzili do jednej szkoły. Rano uczyli się, a po szkole pracowali jako czyścibuty. Ojciec Baszira jest ulicznym sprzedawcą owoców. Ma swój wózek na kółkach i pcha go cały dzień po ulicach Kabulu. Jednego dnia z bananami, drugiego z arbuzami, pomarańczami. Ojciec Omara nie pracuje, jest narkomanem. Matki też nie pracują. Chłopaki mają jeszcze po kilka sióstr, więc muszą pomagać utrzymać rodziny.
Zawsze pytam uliczne dzieci, jakie mają marzenia. Nigdy nie usłyszałam, że chciałyby coś mieć, zawsze mówią kim chciałyby być w przyszłości. Omar chce zostać pilotem albo lekarzem, a Baszir nauczycielem. Dzieci mają kłopot ze zrozumieniem, o co dokładnie pytam i co to jest marzenie. Tłumacz zawsze musi wyjaśnić pojęcie w kilku zdaniach.
Moich butów się nie pastuje, to klapki ze skóry, kupione zresztą w Kabulu na Flower street za 4 dolary. Pastowanie butów w Kabulu nie ma większego sensu, po minucie znów są brudne i zakurzone, a na dodatek ja raczej nie mam obsesji czystych butów. Ale tym razem proszę chłopców, żeby je wyczyścili.
Po kilku minutach pojawiają się kolejne dzieci. Jedno patrzy pożądliwie na puszkę coca-coli, którą trzymam w dłoniach. Murat zbiera aluminium i inne metalowe rzeczy i sprzedaje w skupie. Najwięcej płacą za cienkie aluminiowe puszki po napojach amerykańskich koncernów. Oddaje mu. Murat nie ma ojca, zginął w czasie wojny.
W okresie od marca do maja 2002 jedna ze szwedzkich organizacji pomocowych zarejestrowała około 37 000 dzieci pracujących na ulicach Kabulu, jedna trzecia z nich miała 8-10 lat.